|
~If might not be so bad ... |
The First Chapter |Don't Stop Love Me|
Jestem z Aną pod hotelem Mercure:
- Jakie to wielkie! Ja się tu zgubię! - zawołała gdy weszłyśmy do środka.
- Nic mi nie mów. Ja tu muszę sprzątać! - wrzasnęłam.
- Anastasia Marley i Lilliana Simms? - zapytała kobieta za ladą. Pokiwałyśmy głowami, a ona zawołała szefa.
- Witam, drogie panie! Ja nazywam się Adam Dolbay, jestem właścicielem tego budynku. Jeśli chodzi o twoją pracę, Anastasio, nie nam zastrzeżeń. Ale w przypadku Lilliany, jest mały problem. - no świetnie... - Okazało się, że druga recepcjonistka również odchodzi, a pokojówka nie jest potrzebna. Pytanie. Czy chciałabyś pracować razem z twoją koleżanką, na dzienną zmianę? - zapytał. Od razu się zgodziłam. Nie dość, że będziemy pracować w tym samym miejscu, to jeszcze na tym samym stanowisku! Adam powiedział, że dostaniemy pokoje i karnety na baseny, saunę, spa, bowling i kino. Ucieszyłyśmy się jeszcze bardziej, kiedy powiedział, że są one darmowe dla pracowników. Jakieś kobiety podały nam stroje i kluczyki. Poszłyśmy się przebrać, a ja zadzwoniłam do mamy.
M: Halo? Lilka?
L: Hej, mamuś! Muszę ci coś powiedzieć...
M: Stało się coś?
L: Nie... To znaczy, tak. Dostałam pracę w Mercure!
M: Naprawdę?
L: Tak! Też nie mogę w to uwierzyć! Masakra!
M: No to gratuluję! Tata już jedzie z twoimi walizkami. Do zobaczenie, kwiatuszku!
L: PA, mamo! Całuję!
Po zakończeniu rozmowy wybiegłam z budynku. Na parkingu ucałowałam tatę, odebrałam od niego walizki i wróciłam do pokoju. Rozpakowałam się, po czym zeszłam na dół. Usiadłam na miejscu i sprawdziłąm rezerwacje. Natrafiłam na nazwiska Irwin, Hood i, co najbardziej mnie zdziwiło, Simms. To nie za popularne nazwisko. Może rodzina?
- Lilliano, poprosiłbym cię, abyś zadzwoniła do pokoi na rezerwację na nazwiska Hood, Simms i Irwin. Poprzednia pracownica zapomniała zapytać o imiona i nazwiska wszystkich w pokoju. Mam nadzieję, że się spiszesz, Lilliano. - poprosił Dolbay i odszedł. Czyli mam zadzwonić do (najprawdopodobniej) Ashtona Irwina, Caluma Hooda i kogoś z mojej rodziny? Świetnie! Na pierwszy ogień poszedł pokój pana/pani Simms. Na klawiszach wystukałam numer pokoju, jakim jest numer 218, po czym czekałam na ,,odbiór".
C: Tak, słucham?
L: Dzień dobry! Tutaj Lilliana Simms z recepcji. Czy rozmawiam z panią Simms?
C: Lilly? Moja kuzyneczka? Wiem, pewnie mnie nie pamiętasz. Ja jestem Cassie. Córka siostry twojej mamy. Pracujesz tu?
L: No widzisz. Słuchaj... Szef mnie prosił, żebym zapisała imiona i nazwiska mieszkańców pokoju...
C: Ok. No, to tutaj jestem tylko ja, Cassandra Simms.
L: Ok, dzięki. Zgadamy się później?
C: Jasne! Pa, kochana!
L: Cześć!
- Kto to był? - zadała pytanie Ana.
- Moja kuzynka. Dasz wiarę? Mam tu kuzynkę, o której istnienia nie miałam pojęcia! Jezu... Sory, mam mindfucka! - wyjaśniłam przyjaciółce. - Wiesz co mam zrobić?
- Umówić się z Mattem Skibą (gitarzysta blink-182)? - zagadnęła biorąc do ust czereśnię.
- Nie! Co ci do głowy przyszło?! - zdziwiłam się. - Nie ważne. Zobacz te rezerwacje. Mam zadzwonić do tych pokoi! - dodałam z lekkim niepokojem wskazując na pokoje numer 219 i 220.
- HoHo! Powodzenia! Może nie zemdlejesz jak usłyszysz 'Halo? Tu Luke Hemmings. Czy jesteś jakąś ładną panienką, która chce się ze mną przespać? Jeśli tak, to czekam!' - udawała, że naśladuje drugiego gitarzystę 5SOS. Anastasia nigdy ich nie lubiła. Ale nie krytykowała mnie za to, że ja ich uwielbiam. Za to właśnie ją kocham.
- HaHa. Bardzo śmieszne. A teraz cicho, bo dzwonię. - powiedziałam z przekąsem, a ona zajęła swoje miejsce pracy.
A: Halo?
L: Witam! Tutaj Lilliana Simms z recepcji. Czy rozmawiam z panem Irwin?
A: Tak, dzień dobry!
L: Dobrze. Jest taka sprawa... Poprzednia recepcjonistka zapomniała poprosić o imiona i nazwiska wszystkich w pokoju. Czy mogłabym prosić?
A: Oczywiście. Michael Clifford i Ashton Irwin.
L: Dobrze, dziękuję. Miłego dnia!
A: Dziękuję, wzajemnie!
- Japierdziele, Ana! To oni! Właśnie Ash życzył mi miłego dnia! Zaraz się na drugą stronę wywrócę! - cieszyłam się jak dziecko.
- O! Czyli rozmowa z panem 'Jeśli tak, to zapraszam' jeszcze przed tobą... - za to zdzieliłąm ją po żebrach.
- Ani mi się waż tak o nim mówić!
Lu: Słucham?
L: Witam! Tutaj Lilliana Simms z recepcji. Czy rozmawiam z panem Hood?
Lu: Pewnie ktoś od Cassandry, prawda? Nie, nie rozmawia pani. Zawołać?
L: Poproszę!
C: Tak?
L: Witam, panie Hood. Tutaj Lilliana Simms z recepcji. Czy mogę prosić o imiona i nazwiska osób mieszkających w w pańskim pokoju?
C: Jasne! No to... Luke Hemmings i Calum Hood. To wszystko?
L: Tak, bardzo dziękuję! Miłego dnia!
C: To ja dziękuję! Do widzenia!
Nie trwało to długo, gdy zobaczyłam wkurzonego Michaela z walizką. Nic nie powiedział, tylko wyszedł. Za nim bigli Ash, Luke i Calum. Irwin podszedł do mnie i oznajmił:
- Pani Simms? Może pani skreślić Clifforda. Wkurzył się i postanowił wyjechać.
Zrobiłam, co powiedział, a oni odeszli. Zdziwiłam się. Czyżby chłopcy nie mieli jednego gitarzysty?
///
Hej!
Tak prezentuje się rozdział pierwszy. Jak się podoba? Chyba nie jest źle. I przepraszam, że krótki!
|
Pozdrawiam, myszki! |
Lilly xD